O Autorze

Adam CiesielskiAdam Ciesielski (ur. 6 września 1964 roku w Bytomiu) wychowywał się od drugiego roku życia w Gdyni, gdzie ukończył VI Liceum Ogólnokształcące im. Wacława Sierpińskiego. Po maturze podjął studia medyczne i został absolwentem Akademii Medycznej w Gdańsku w 1989 roku. Cztery miesiące po otrzymaniu Dyplomu Lekarza wyjechał do Republiki Południowej Afryki, gdzie skończył staż, a później rozpoczął pracę w zawodzie.

W RPA funkcjonował jako Medical Officer – tytuł znamionujący lekarza ogólnego, czyli niewyspecjalizowanego, pozwalający jednak doktorowi na praktykę w ulubionej dziedzinie medycyny, a po intensywnym przeszkoleniu przeprowadzanie zaawansowanych zabiegów diagnostycznych bądź operacyjnych. Ze względu na zdolności manualne, przylgnął do położnictwa i ginekologii, ale nie unikał dyżurów na SOR-ach lub oddziałach chirurgicznych. Po ośmiu latach kariery otrzymał tytuł Principal Medical Officer, który w realiach RPA upoważnia do piastowania nawet stanowiska ordynatora.

Pracował w przeróżnych miejscach: w małych szpitalach na prowincji, w prowizorycznych przychodniach w środku buszu afrykańskiego, na oddziałach klinicznych, w przychodniach specjalistycznych, na SOR-ach, w prywatnych gabinetach lekarskich, a także w latających zespołach Air Mercy (niosących pomoc mieszkańcom odległych wiosek, odizolowanych od cywilizacji z uwagi na położenie geograficzne). Pełnił więc wachlarz funkcji: był lekarzem pierwszej styczności z pacjentem, decydentem klinicznym w mniejszych i większych placówkach medycznych czy nauczycielem pielęgniarek, stażystów oraz asystentów. Brał taż udział w badaniach naukowych, pomagał w obowiązkach administracyjnych, zaś od czasu do czasu wykładał na uniwersytecie. Wszystkie wymienione obowiązki przeplatały się wzajemnie aż do końca jego pobytu w RPA.

Pomimo zabijającej nudę rozmaitości na polu profesjonalnym, nie potrafił oddać się medycynie całą duszą. Jego autentyczne zainteresowania były zgoła inne i odciągały go ku dziedzinom nie mającym nic wspólnego ze służbą zdrowia.

Na przykład, dzięki ekspansji Internetu nawiązał liczne kontakty z producentami i dystrybutorami, chcącymi handlować z kontrahentami w RPA. W rezultacie założył małą firmę importowo-eksportową, która pomagała pośredniczyć w międzynarodowych transakcjach. Nie odniósł wielkiego sukcesu, aczkolwiek z dziesiątek biznesowych przygód godnym wspomnienia są dwa epizody:

  1. Zarząd firmy Daewoo zaprosił go do Johannesburga na rozmowy w kwestii potencjalnego nabycia helikopterów transportowych Mi-26. Jego ojciec był wysokim rangą oficerem Marynarki Wojennej, posiadającym jakiś dostęp do producenta tychże śmigłowców. Pertraktacje zakończyły się fiaskiem, przez co nie został bogaczem.
  2. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych przyleciał do Polski z dyrektorem fabryki produkującej jonowy stabilizator gleby. Preparat ten miał być ostatecznym rozwiązaniem problemu dróg w kraju nad Wisłą. Po długich negocjacjach, dwie gminy zdecydowały się na przeprowadzenie testu. Przy użyciu ciężkiego sprzętu rozorano, spryskano magicznym środkiem i utwardzono walcami dwa półkilometrowe odcinki dróg – jeden na południu, drugi na północy Polski. Oba trakty nie doczekały nawet zimy, tylko rozpadły się w jesiennych mżawkach, zatem znowuż nie zrobił fortuny.

W międzyczasie nauczył się programowania (HTML, CSS, PHP, MIVA), przygotowywania plików w interaktywnym formacie PDF (w tamtych latach nie był to proces automatyczny) i obróbki zdjęć w rewolucyjnym wówczas Photoshopie. Ukończył też kurs w Szkole Pisarskiej w miejscowości Howick (Prowincja Kwazulu-Natal, RPA). Nabyta wiedza, żądza dzielenia się nią, zaś nade wszystko pragnienie przelewania myśli na papier zmobilizowały go do napisania, a później opublikowania z własnych funduszy (pod pseudonimem Fabian Krause), czterech książek o charakterze poradników:

  1. Internet Enhanced Compulsive Syndrome
  2. How to Make Your Emails Work for Your Business
  3. How to Globalize Your Business and More than Triple Your Sales
  4. Business Training Manual

Zbudował niezależną stronę internetową, na której reklamował swoje e-booki. Okazało się, że jego witryna była trzecią z rzędu w RPA, która coś sprzedawała z użyciem bramki płatności online. Równolegle rozprowadzał swoje wydrukowane publikacje w księgarniach – wtedy przyszło mu na myśl, aby zachęcić klientów do zakupu e-booków nagranych na płyty kompaktowe. W ten sposób stał się, przez przypadek, pierwszym autorem w RPA, którego twórczość promowano w formacie elektronicznym na paru sklepowych ladach. Dochody z kolportażu książek były niewielkie, jednakże przyniosły mu olbrzymią satysfakcję.

Wierzył głęboko, że World Wide Web zmieni świat – że każdy mógł skorzystać z tego dobrodziejstwa, by wypromować swoje produkty, usługi bądź siebie samego do milionowych rzesz ludzkich. Uskrzydlony tą wizją, zamknął biznes importowo-eksportowy, zaś uruchomił nowy o nazwie Internet Clinic CC, który oferował profesjonalne projektowanie oraz tworzenie witryn o typie e-commerce dla małych i średniej wielkości firm. Szybko wzbudził zainteresowanie na opóźnionym na tym polu rynku południowoafrykańskim. Z czasem zatrudnił dwóch programistów, bowiem liczba klientów rosła, natomiast usługi obejmowały nie tylko budowę portali, ale i hosting czy uaktualnianie treści.

Pogodzenie pracy w szpitalu na pełnym etacie z menedżerowaniem firmy zaczęło nastręczać coraz więcej problemów. Przede wszystkim brakowało mu czasu i energii na walkę z rozrastającą się konkurencją oraz na podążanie za postępem technologicznym (programowanie musiało uwzględnić kompatybilność z nowym, ultranowoczesnym sprzętem – tabletami, czytnikami, smartfonami). Funkcjonowanie na dwóch frontach powodowało również zwykłe wypalenie. Nie władał wystarczającą odwagą, by porzucić zawód, przynoszący niezły i pewny dochód, na rzecz ryzyka rywalizacji w bezlitosnym świecie biznesu. Wewnętrzne niezdecydowanie pogłębiał fakt, że pragnął zapewnić swojemu synowi przednie wykształcenie, zaś te jest bardzo drogie w RPA – po prostu nie mógł igrać z koniunkturą i dopuścić do sytuacji, kiedy nagle wpadłby w tarapaty finansowe. Przedłożył więc rządowo gwarantowaną stabilność ponad wolnorynkową rywalizację i – po dziesięciu latach działalności – zlikwidował Internet Clinic CC. Nigdy nie pożałował owego kroku.

W 2012 roku powrócił do swojej prawdziwej miłości – pisania. Stworzył blog, na którym do dzisiaj przedstawia, obok innych tekstów, przygody Grzesia Polaka. Imię i nazwisko bohatera ma sugerować charakter emigranta, który stara się być „grzecznym Polakiem” w obcym kulturowo środowisku. Z licznych opowieści jasno jednak wynika, iż Grzesio jest jeno prowizorycznie ugrzeczniony: nie potrafiąc ugasić swojskiej natury znad Wisły, przyobleka maskę okiełznania i politycznej poprawności w chwilach, kiedy rozsądek tak nakazuje. Zarówno temperament, jak i przeżycia Grzesia bazują na osobistych cechach i przejściach autora. Około dziesięciu opowiadań wydrukowano w magazynie Kapsztad.pl, wydawanym przez Stowarzyszenie Polskie w Kapsztadzie.

Głębsze przeznaczenie bloga polegało od początku na szlifowaniu pisarskiego kunsztu – stylu, składni, słownictwa, kompozycji, linearności itd. – w celu nabrania dostatecznej wprawy do spłodzenia książki. Przez lata zgromadził wiele pomysłów i szuka chętnego wydawcy.

Czyta dużo i beletrystyki, i literatury faktu, nie stroniąc od pozycji popularnonaukowych czy akademickich. Filarem jego natchnienia na zawsze pozostanie Stanisław Lem.

Reemigrował do Polski w październiku 2017 roku. Obecnie mieszka w Gdyni.